Sante Pucello, lepiej znany jako Santos, tym razem dla Distinct`ive Records, nagrał kolejny bogaty w breaki krążek. Tym razem jednak odrobinę przekombinował. Być może chciał na jednej płycie zmieścić jak najwięcej swoich ostatnich patentów, jednak nawet próbując dogonić Chemicznych Braci, jeszcze długo mu się to nie uda. Z całego albumu, wyciąć można jego ćwierć i już to w zupełności powinno wystarczyć; a tak mamy do czynienia z produkcją nieprzemyślaną, przewidywalną i co za tym idzie niezbyt interesującą. Prawdopodobnie w zatłoczonym klubie, po zażyciu nieprzyjaznych dla zdrowia i organizmu ludzkiego dawek środków odurzających, "Home Sweet Home" dałoby się w siebie wcisnąć, jednak na sucho i trzeźwo nijak to się udaje. Sprawdza się w tym miejscu, jak nigdzie indziej wręcz, fraza "od techno można z nudów zdechnąć". Sam w każdym razie ostatkami sił próbowałem znaleźć sobie ciekawsze zajęcie, przy którym nie musiałbym się wspomagać chemicznie.
[Tomek Doksa]