"Slow Killer" to jedna z tych płyt, które w sam raz pasują do jesiennej rzeczywistości. Inna sprawa, że twórczość Donny Reginy najlepiej chyba komponuje się właśnie z otaczającą melancholią i krótkim dniem. Na najnowszym albumie nie ma większych niespodzianek, a tym samym każdy bez większego trudu rozpozna charakterystyczną nutę zespołu. Dzieje się natomiast na całym krążku wiele ciekawego i jest to chyba pierwsza pozycja Reginy, którą z chęcią wydałbym z dołączonymi wersjami instrumentalnymi albumu. Być może to moje zauroczenie wynika z udziału na płycie zaproszonych gości, albowiem jest ich kilku, a i nazwiska budzą niemały respekt. Przede wszystkim pojawia się na krążku Thomas
Fehlmann z The Orb, a wraz z nim Pascal Schafer, Theo Roots, Sebastian Carreras, a także Bertrand Burgalat. Ich pomoc w żaden sposób nie zniekształciła pomysłów Donny Reginy, a jedynie w pewien sposób wzbogaciła analogowe brzmienia, delikatnie przybrudzone, samplowane, nostalgicznie przelewające się. Regina Janssen zdaje się śpiewać tak, jak najlepiej potrafi - urzekając swoją prostotą i ciepłym głosem. Bez wątpienia, wszyscy ci, którzy tęsknili za nowym wydawnictwem Donny Reginy, będą usatysfakcjonowani. Wszyscy inni, mający problemy z szarówką za oknem też spokojnie mogą to łyknąć.
[Tomek Doksa]