Brytyjski Bolt Thrower zawsze miło wspominam w kontekście ich czwartego albumu "The IVth Crusade". W momencie premiery (1992) to było naprawdę coś. Zresztą nawet ponad dekadę później ten krążek nadal potrafi przykuć uwagę i to nie tylko ze względu na bardzo charakterystyczną reprodukcję na okładce autorstwa Delacroix. Koniec 2005 roku przynosi ósmą produkcję Brytyjczyków. Zespół znany jest z tego, iż konsekwentnie trzyma się raz obranej stylistyki. "Those Once Loyal" nie jest w tym przypadku żadnym wyjątkiem.
Ponownie wojenna tematyka, ponownie lekko dudniące brzmienie, wreszcie znów piekielnie gardłowy głos Willettsa, który po długiej przerwie znów zasilił szeregi grupy. Z jednej strony to przejaw stagnacji, a z drugiej, ciężko mi sobie wyobrazić ten zespół grający coś innego. Do takiego Bolt Thrower już przywykłem i tak na dobrą sprawę, wcale tych zmian ani nie oczekiwałem, ani tym bardziej nie chciałem. Jak zwykle walcowate tempo, przeplatane szybszymi zagrywkami. Ponownie ten specyficzny sound, naznaczony pewną prostotą i ukrytą melodyką. Muzyka oparta na potężnie brzmiącej sekcji rytmicznej i transowych partiach gitar. Do tego dochodzi wspomniany już wokal Karla Willettsa i całość muzycznej układanki staje się znakiem rozpoznawczym Brytyjczyków. "Those Once Loyal" to monolit, oparty o masywny deathmetalowy fundament, osadzony we wczesnych latach 90. Tak gra dziś mało kto, a Bolt Thrower nadal prezentuje klasę.
[Marc!n Ratyński]