polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ESMERINA Aurora

ESMERINA
Aurora

Przyznaję, że gdyby nie przypadek na pewno bym sam nie sięgnął po ten krążek. Album wpadł jakoś w moje ręce, a zaciekawił początkowo bardziej samym wydaniem oraz grafiką. Co jak co, ale jeśli muzycy chcieli by ich płytka wyróżniała się wizualnie wśród setek nowych wydawnictw, to im się naprawdę udało. Cieniuteńki digipak, z wybitą nazwą zespołu oraz albumu, wewnątrz dziwny obrazek (oraz schowane zdjęcie i czarna koperta z płytą), specyficzny układ graficzny natychmiast kojarzy się z starą księgą. Piękno można zawrzeć nawet w minimalizmie.

To był mój pierwszy kontakt z tym zespołem, nie miałem żadnego pojęcia o nich. Nie wiedziałem, czy to ich debiut czy nasta płyta. Nazwiska muzyków też nic mi nie mówiły. Wkładając płytkę do odtwarzacza nie wiedziałem kompletnie czego mogę się spodziewać.

Pierwsze wrażenie było co najmniej dziwne, to "kompletnie nie moja muzyka" - pomyślałem, nie wyłączyłem jednak płyty od razu "a niech sobie leci". Zająłem się czymś zupełnie innym w pewnym jednak momencie odkryłem, że mimo iż nie zwracam uwagi na dźwięki one zaczynają coraz bardziej pochłaniać moją uwagę. Bardzo specyficzne brzmienie oparte na klasycznych instrumentach jak wiolonczele, klawesyn, marimba, różnorakich dzwonkach, które buduje dziwną atmosferę. Gitary występują tu w naprawdę śladowych ilościach co wcale nie jest zarzutem. Muzycy bez wieśniackiej wirtuozerii grają na tych "przestarzałych" instrumentach tak, że naprawdę ciężko się oderwać od "Aurory". Ich instrumentalna muzyka może się kojarzyć z Amber Asylum czy Culper Ring jednak nie do końca. Zespół ma wyraźny własny styl. Esmerine niesamowicie buduje napięcie, transowo, niepokojące dźwięki nie pozwalają przepłynąć obojętnie. Każdy dźwięk, każdy motyw usytowany na odpowiednim miejscu. Nawet pewne fragmenty ciszy wkąmponowne są tak że "współgrają" z tym ich specyficznym klimatem. Naprawdę ciekawa propozycja.

[Tomek Jurek]